Dziś dzień drugi wyzwania z Ulą z bloga Sen Mai.
Temat wyzwania do poruszenia w dniu dzisiejszym to "10 rzeczy, których nikt o mnie (jeszcze) nie wie." A wyrazik w nawiasie pasuje jak ulał. ;)
Uprzedzam, szału nie będzie, bo Justin Bieber wcale nie jest bratem ciotecznym mojej kuzynki Jolanty matki chrzestnej córki brata żony Zosi z Pomorza. I dobrze mi z tym, choć wiem, że w rodzinie mam jedną osobę, która byłaby powyższym wniebowzięta!
Przechodzę zatem do rzeczy właściwej. Kolejność zupełnie przypadkowa, a i treść dość bogata. Nie wiem czy ktoś z Was w ogóle zdecyduje się to przeczytać w całości. :)
1. Jestem uzależniona od jabłek. Zjadam ich po kilka dziennie. Wiem, że w nadmiarze wszystko szkodzi, ale nie potrafię sobie ich odmówić. Może ktoś z Was pomógłby mi w tym?
2. Totalnie niemobilną istotą jestem - nie mam prawa jazdy. Nawet roweru obecnie brak.
3. Gdy czasem wieczorem zły humor mnie dopada, jedyne czego mi potrzeba to już tylko położyć się i zasnąć jak najszybciej pośród ulubionych dźwięków. Więc gdy tylko synek zaśnie, wieczorna toaleta i kładę się ze słuchawkami na uszach i w rytmach głośnej, ulubionej muzyki spokojnie zasypiam.
4. Jestem farbowany, krótkowłosy rudzielec. Uwielbiam ten kolor. Pasuje do moich bladości. Chyba nigdy go nie zmienię. Co najwyżej poeksperymentuję z odcieniami.
W zasadzie już to robię.
5. Jestem noga w pływaniu. Wrzuć mnie na głęboką wodę (dosłownie), a na pewno cud nie zdarzy się, raczej wręcz przeciwnie. Ciekawe czy jestem w stanie opanować tę sztukę.
6. Nie lubię się opalać. Wylegiwanie na słońcu nie dla mnie. A poza tym dużo pieprzyków mam i jakbym każdy miała jakoś szczególnie zasłaniać, byłabym cała w kropki. Inne wymówki od złapania seksownej opalenizny? Będę dłużej młodsza, tzn. moja skóra. Za gorąco. Z resztą taki bladzioch ze mnie, że po zetknięciu z nadmiernym nasłonecznieniem, czerwona się robię, a nie brązowa. Tyle męki za czymś, co i tak znika po około miesiącu po zaprzestaniu opalania? :) Tak gdzieś wyczytałam...
7. Lubię porządek. Nie taki laboratoryjny wręcz, nie nie. Ale gdy każdy przedmiot ma swoje miejsce, gdy w zlewie nie zalega sterta naczyń, a w łazience stos ubrań do prania. Gdy podłoga się nie klei lub nie leżą na niej jakieś paprochy. Przy dziecku z tym różnie, ale czuwam. :) A nie zawsze tak było. Kiedyś byłam bałaganiarą, ale wyleczyłam się z tego i dobrze mi z tym.
8. Chciałabym nauczyć się szyć na maszynie. Może jakiś kursik w przyszłości albo, nawet, stosowna szkoła?
9. Oglądam "M jak Miłość".
10. Moja pasja narodziła się w czasach gdy walczyłam ze swoimi zmorami. Mówię o kompleksach, bo parę ich było. No ale pozbyłam się ich. Zamieniłam na konkretne zajęcie. Przypadkiem (a może wcale to nie był przypadek) ujrzałam piękne, ręcznie tworzone kartki. I utonęłam...
To byłoby na tyle. Miało być 10 i jest 10. Trochę się rozpisałam, a przyznam szczerze, że akurat co do tego tematu, to miałam mieszane uczucia, nawet chciałam go ominąć, ale udało się. Drugie zadanie wypełnione!
Otóż, nie posiadam w swoim mieszkaniu pokoju, w którym mieściłby się mój "warsztat" kreatywny. Nie dysponuję nawet stałym kątem, w którym mogłabym zaszywać się, gdy tylko najdzie mnie ochota na kartkowanie...
Swoją twórczą energię wyzwalam w różnych miejscach, najczęściej są to łóżko i podłoga w sypialni. Ostatnio zaczęłam wykonywać przeszycia maszynowe na swoich kartkach, więc wówczas dochodzi jeszcze stół w kuchni, na którym stawiam maszynę do szycia i tak biegam to z kuchni do sypialni, to z sypialni do kuchni.
Czasem "rozłożę się" w pokoju dziennym i do kuchni, a w zasadzie stołu z maszyną do szycia mam krok.
Mój cały "sprzęt" kartkowy trzymam pod naszym łóżkiem sypialnianym,
a maszyna stoi "na widoku" bo taki trochę zabytek z niej (ma prawie 30 lat) i w tym swoim oryginalnym "opakowaniu" prezentuje się dość dobrze, i nawet kolorystycznie pasuje nam do wnętrz.
Z racji tego, że nie posiadam stałego kąta do pracy, zazwyczaj tworzę swoje skromne prace podczas gdy synek śpi. Wtedy spokojnie bez stresu jestem w stanie zacząć, i co ważne dla mnie, dokończyć to, co zaczęłam tworzyć...
Jak każdej marzycielce, zdarza mi się pofruwać w chmurach i pomarzyć o swoim
przyszłym miejscu, w którym z kubkiem inki w ręku, zasiadałabym i zabierałabym się za swoje hobby.
Pewnie byłoby to proste biurko/stolik z wnęką zamykaną na kluczyk, a w niej "ciężki" sprzęt oraz nadstawka nad biurko lub regalik, tudzież półki, a na nich inne drobiazgi. Reszta, pewnie i tak, nadal schowana byłaby pod łóżkiem, a byłyby to pewnie te rzeczy, które trudniej wyeksponować. Pragnienia może niespecjalnie wygórowane, ale ja staram się myśleć realnie i biorę pod uwagę metraż naszego jedynego pokoju, w którym owe biurko mogłoby stanąć. A pokojem tym jest sypialnia, właśnie.
A już bardziej poważnie (schodzę z chmur na ziemię) to na razie do szczęścia wystarczyłyby pojemniki z pokrywkami, które wypatrzyłam kiedyś w Ikei, którymi zastąpiłabym te nieciekawe kartony, w których obecnie trzymam materiały.
Kolejny projekt ślubny w postaci kartki w komplecie z pudełkiem...
Wykonałam go z materiałów zakupionych, m.in. w Kreaterii,
UHK Gallery
oraz w Wycinance.
Przede mną jeszcze kilka prac do przygotowania,
a materiały powoli, powoli wykańczają się.
Czas na większe zakupy! :)
Witam serdecznie,
przedstawiam ślubny komplet - kartka plus dopasowane pudełko.
W tekturki oraz papiery zaopatrzyłam się we wrocławskiej Kreaterii.
Ponownie do swojej pracy użyłam gazę opatrunkową.
Bardzo lubię jej delikatność i możliwość
modelowania...
Nasz pierwszy raz nad morzem, mój i synka bo mąż już był.
Kiedyś, kiedyś za czasów kawalerskich.
Nie znaliśmy się jeszcze.
To można jednak rzec, że nasz wspólny pierwszy raz w trójkę.
Fajnie było. Chciałoby się jeszcze. Pewnie powtórzymy.
Podczas pobytu odwiedziliśmy kilka nadmorskich miejscowości,
ale ostatecznie na dłużej
zatrzymaliśmy się w Niechorzu.
Pogoda była świetna! Słoneczko świeciło codziennie.
Troszkę wiało i chłodne ranki, i wieczory,
ale cieplejszy sweter załatwił sprawę.
Było pluskanie w morskiej wodzie.
Najmłodszego trzeba było pilnować
bo miał zapędy na coś więcej,
tj. najchętniej zmoczyłby się od stóp do głów. ;)
Jakby zupełnie nie przeszkadzała Mu dość zimna woda.
A w wodzie widziałam głównie małe dzieci i starsze osoby. :)
Oto parę zdjęć.
Niestety nie mogę przerzucić wszystkich,
bo nagle laptop przestał czytać kartę SD. :(