wtorek, 22 lipca 2014

144. Recyklingu ciąg dalszy - dozownik na płyn do naczyń



Witam słonecznie. :)
Nie wiem jak Was, ale te upały bardzo mnie męczą. Wiem, może i dziwna jestem ale ja nigdy nie lubiłam kąpać się w słońcu, lecz może jedynie nieco smagać się w jego promieniach i to przez krótki czas. I pewnie dlatego taki bladzioch wieczny ze mnie. :) Z resztą jak nawet zasiedziałam się jakimś cudem na słońcu to i tak nie robiłam się brązowa, tylko czerwona a potem znowu skóra wracała do swojego koloru sprzed opalania. :)

Ale ja nie o tym chciałam dywagować...

Chowając się z synkiem w domu w czasie gdy za oknem upały nie do wytrzymania, wpadłam na pomysł przerobienia butelki z płynem do naczyń na bardziej przyjemną dla oczu, bowiem - nie wiem jak Wy - ale ja nie przepadam za widokiem płynu do naczyń w oryginalnej butli na blacie kuchennym. I gąbki też. Na gąbki, jak na razie, mam taki pomysł, że chowam je do szafki pod zlew. :)

Otóż postanowiłam przemalować butelkę farbą tablicową (pod ręką miałam jedynie czarną) i dołożyć stary dyspenser po dozowniku do mydła. Jako, że butelka jest wysoka, a dyspenser ma umocowaną krótką rurkę, przedłużyłam ją... słomką do napojów.

A oto efekt:



A więc, aby móc uprzyjemnić dla oka plastykową butlę płynu do naczyń, potrzebujemy:




butelkę po płynie do naczyń (lub opcjonalnie pełną butelkę, którą też przecież od razu możemy odmienić), trochę farby tablicowej, stary dyspenser po dozowniku mydła w płynie (ważne aby pasował do gwintu naszej butelki), słomkę do napojów.

Wykonanie?

Banalnie proste: z butelki zdejmujemy etykietę, odkręcamy nakrętkę (tu warto przypomnieć o świetnej akcji Zakretki.info - pomagamy nie tylko przyrodzie, a więc wiadomo co możemy zrobić z niepotzrebnymi zakrętkami) i malujemy pierwszą warstwą farby. Odstawiamy do wyschnięcia. Po wyschnięciu nakładamy dokładnie kolejną warstwę i znowu odstawiamy do wyschnięcia. Posiadany dyspenser przedłużamy słomką przyciętą na odpowiednią długość, tak aby sięgała blisko dna butelki. Przykręcamy go i ... gotowe! Teraz wystarczy uzupełniać płyn, bo dozownik na pewno posłuży na dłużej. :)

Efekt, jak najbardziej, cieszy moje oko. A męża? Ech, zamarudził co ja znowu kupiłam, więc uznał przynajmniej, że prezentuje się chyba całkiem ok, skoro spoglądając na niego, stwierdził, że to mój sklepowy zakup, a nie ręczna robota. :)