czwartek, 31 lipca 2014

145. Zawieszka motyl



Witam serdecznie,
chciałabym zaprezentować swój ostatni projekt - recykling w czystej postaci, dowodzący, że z czegoś co wydaje się zupełnie niepotrzebne i od razu trafia do kosza, można stworzyć coś przyjemnego dla oka. :)

A więc z niepotrzebnych tekturowych rolek po papierze toaletowym powstała zawieszka w kształcie... motyla!

Efekt, myślę, całkiem przyjemny dla oka...




A wykonanie takiej dekoracji jest banalnie proste...

Rolki lekko spłaszczamy i rozcinamy na kawałki o szer. około 1 cm. Następnie, po zaplanowaniu kształtu naszej pracy, sklejamy poszczególne elementy. Klej magic jest idealny. Gdy nasza konstrukcja podeschnie, można przymocować sznureczek i ozdobić ścianę czy cokolwiek zapragniemy. :)

Z takich tekturek można stworzyć wiele fantastycznych "obrazów", np. kompozycje kwiatowe.

_______________________________________________________________


I druga sprawia, którą chciałabym poruszyć. Otóż, Karolina z Żyj Kochaj Twórz zaprasza na linkowe party!

Co to takiego?

Pod tym postem, za pomocą, inlinkz, umieszczamy linki do swoich lipcowych projektów.

Czemu ma to służyć?

Pokazaniu swojej twórczości oraz poznaniu czyjejś twórczości. Proste! :)







środa, 23 lipca 2014

145. Wygraj baner na swój blog



Karolina z Żyj - Kochaj - Twórz upiększa blogi!

Aby wziąć udział w konkursie należy umieścić na swoim blogu konkursowy banerek i podlinkować go dokładnie do TEGO wpisu, dodać link do swojego bloga pod wpisem poprzez inlinkz oraz zacząć obserwować bloga, jednak Karolina wyraźnie zaznacza, że nie jest to konieczne, ale od siebie dodam, że warto! :)

Udział w konkursie można wziąć, także przez profil Żyj - Kochaj - Twórz na Facebook'u. Po wszystkie szczegóły zapraszam na bloga Karoliny do wpisu konkursowego!

A teraz ja zastosuję się do zasad związanych z owym konkursem i zamieszczę banerek...





Teraz pozostaje czekać na wyniki, wierząc, że uda mi się i tym samym w końcu odświeżę swojego bloga! :)



wtorek, 22 lipca 2014

144. Recyklingu ciąg dalszy - dozownik na płyn do naczyń



Witam słonecznie. :)
Nie wiem jak Was, ale te upały bardzo mnie męczą. Wiem, może i dziwna jestem ale ja nigdy nie lubiłam kąpać się w słońcu, lecz może jedynie nieco smagać się w jego promieniach i to przez krótki czas. I pewnie dlatego taki bladzioch wieczny ze mnie. :) Z resztą jak nawet zasiedziałam się jakimś cudem na słońcu to i tak nie robiłam się brązowa, tylko czerwona a potem znowu skóra wracała do swojego koloru sprzed opalania. :)

Ale ja nie o tym chciałam dywagować...

Chowając się z synkiem w domu w czasie gdy za oknem upały nie do wytrzymania, wpadłam na pomysł przerobienia butelki z płynem do naczyń na bardziej przyjemną dla oczu, bowiem - nie wiem jak Wy - ale ja nie przepadam za widokiem płynu do naczyń w oryginalnej butli na blacie kuchennym. I gąbki też. Na gąbki, jak na razie, mam taki pomysł, że chowam je do szafki pod zlew. :)

Otóż postanowiłam przemalować butelkę farbą tablicową (pod ręką miałam jedynie czarną) i dołożyć stary dyspenser po dozowniku do mydła. Jako, że butelka jest wysoka, a dyspenser ma umocowaną krótką rurkę, przedłużyłam ją... słomką do napojów.

A oto efekt:



A więc, aby móc uprzyjemnić dla oka plastykową butlę płynu do naczyń, potrzebujemy:




butelkę po płynie do naczyń (lub opcjonalnie pełną butelkę, którą też przecież od razu możemy odmienić), trochę farby tablicowej, stary dyspenser po dozowniku mydła w płynie (ważne aby pasował do gwintu naszej butelki), słomkę do napojów.

Wykonanie?

Banalnie proste: z butelki zdejmujemy etykietę, odkręcamy nakrętkę (tu warto przypomnieć o świetnej akcji Zakretki.info - pomagamy nie tylko przyrodzie, a więc wiadomo co możemy zrobić z niepotzrebnymi zakrętkami) i malujemy pierwszą warstwą farby. Odstawiamy do wyschnięcia. Po wyschnięciu nakładamy dokładnie kolejną warstwę i znowu odstawiamy do wyschnięcia. Posiadany dyspenser przedłużamy słomką przyciętą na odpowiednią długość, tak aby sięgała blisko dna butelki. Przykręcamy go i ... gotowe! Teraz wystarczy uzupełniać płyn, bo dozownik na pewno posłuży na dłużej. :)

Efekt, jak najbardziej, cieszy moje oko. A męża? Ech, zamarudził co ja znowu kupiłam, więc uznał przynajmniej, że prezentuje się chyba całkiem ok, skoro spoglądając na niego, stwierdził, że to mój sklepowy zakup, a nie ręczna robota. :)


środa, 16 lipca 2014

143. Spodenki pumpy - kolejna osłona odzieżowego recyklingu



Witam serdecznie,
na szybko prezentuję najnowszy nabytek synka - jeansowe spodenki.
Jak widać na zdjęciu z lewej - idealne do tańca. :)
Recykling w pełnej krasie. Swoich, zbędnych już spodni użyczyła ciocia Gosia.
Przyznam, że jestem z siebie zadowolona. Może i brzmi to nieskromnie, ale od czasu do czasu mogę sobie pozwolić na pochwałę samej siebie, tym bardziej, że rzadko to robię, niestety...



Tym czasem znikam. Synek śpi, więc mam czas, aby zabrać się za obowiązki domowe, które czekają. Dobrze, że codzienny trening zaliczony, bo nie wiem czy zdążyłabym się z nim wyrobić do wieczora. :)




czwartek, 10 lipca 2014

142. Odzieżowy recykling



Witam serdecznie,
sama nie mogę w to uwierzyć, ale za mną kolejne zmagania z maszyną szycia. Tym razem postawiłam stworzyć coś dla mojego synka.
Wymarzyły mi się spodnie pumpy i takie też postanowiłam uszyć.

W sieci znalazłam kilka fajnych tutoriali, ale ostatecznie skorzystałam z pomocy tego filmiku, w którym, krok po kroku, pokazane jest jak uszyć takie spodnie dla dziecka.

Wiem, moje spodnie nie wyszły tak genialnie jak tej miłej pani, ale cóż, może z czasem nauczę się tej sztuki jak należy. :)

Ponadto, uszyłam, także krótkie spodenki, na których umieściłam aplikację z autkiem.

I sprawa niezwykle istotna - oba ciuszki powstały z nienoszonych przeze mnie ubrań, sukienki oraz spodni jeansowych.


A oto efekty...


Gwiazdkowe spodnie pumpy uszyte z materiału odzyskanego z sukienki...




... i krótkie spodenki z aplikacją autka uszyte z nogawek moich starych spodni...
Boczne szwy nogawek stały się teraz szwami środkowymi na spodenkach.




Obie pary spodenek są na gumce w pasie. Nogawki krótszych tylko podwinęłam i obszyłam, nogawki dłuższych zaś wykończyłam w nieco bardziej skomplikowany sposób, który objaśniony jest w filmiku, do której link znajduje się na początku posta.

W głowie kolejne plany szyciowe...

Efektami pochwalę się na pewno, o ile będą tego warte. ;)





poniedziałek, 7 lipca 2014

141. Sposób na (nie)planowany murek



Witam serdecznie,
jakiś czas temu żaliłam się troszkę w temacie murku, który postawiliśmy między aneksem kuchennym, a częścią wypoczynkową pokoju dziennego. W miejscu murku planowałam zrobić - podobną do tej na poniższym zdjęciu - ściankę działową...




... czyli planowana ścianka totalnie nie widziała mi się w połączeniu z murkiem, ale powstał, trudno...

Koniec końców zrezygnowaliśmy z brzóz bo nie mogłam zaakceptować postawienia ich na owym murku, co innego byłoby gdyby zostały umocowane do podłogi i sufitu (jak na powyższej fotce), co dałoby możliwość zupełnego wymontowania lub wymiany na nowe kłody, gdyby zniszczyły się...

I tak zostaliśmy z murkiem, który po pierwsze: stanowił zagrożenie dla synka, który wspinał się nań, po drugie: jego wysokość była niepraktyczna i zaburzała proporcje w pomieszczeniu, po trzecie: nie mogliśmy go od tak zdemontować, bo wiązałoby się to z częściową rozbiórką paneli, szafek kuchennych, a uwierzcie, remontu to my mieliśmy już nieco po dziurki w nosie i nie chcieliśmy go przedłużać, a tym bardziej cofać się... ;)

W między czasie rodziły się różne pomysły, m. in regał ze skrzynek po owocach
oraz regał zrobiony samodzielnie z desek.

I na tym drugim pomyśle się skończyło, a efekt jest następujący...
Wygląda ok. No, lepiej przynajmniej niż to wystające coś z podłogi, zanim regał na nim zagościł!




P. S. I nie byłabym sobą gdybym nie dodała, że kieeedyś tego murka się pozbędziemy. ;) Wówczas, chociażby, będziemy więcej przestrzeni na operowanie stołem, bo z tego, że stół jest rozkładany, skoro nie możemy tego zrobić, bo miejsca brak?



niedziela, 6 lipca 2014

140. Katarynka uszyła... namiot



Witam serdecznie,
jest to wpis przełomowy, bowiem zdecydowałam się na jakże trudny (dla mnie!) krok i uszyłam synkowi namiot. Taki a'la teppee.
Namiot powstał na stelażu z kijków z Castoramy, z tkaniny z Ikei. Dekoracja namiotu to kolorowy obrus z Biedronki, ręcznie wykonane kule ze sznurka jutowego oraz przypinka pomalowana farbą tablicową. :) Przy czym dekoracje będzie można zdejmować bez problemu i zastępować inną. Ponadto cały namiot da się rozmontować w celu wyprania, gdy ten się pobrudzi...

Namiot zaczęłam szyć w godzinach popołudniowych, a skończyłam chwilę po 22.00. Nie wliczam przygotowania stelaża, tj. przycięcie kijków, wywiercenie otworów, zabezpieczenie ich lakierem akrylowym, połączenie ze sobą.

Efekt? Hmm... Synkowi spodobał się, więc to jest dla mnie najważniejsze. Pewnie fachowiec oceniłby mnie niezbyt wysoko, ale z racji faktu, iż z maszyną miałam do czynienia po raz pierwszy to jestem zadowolona...


Namiot na balkonie...



... i w pokoju synka.



Przy okazji prezentuję dekorację ściany w pokoju synka, która jakiś czas temu zawisła nad Jego łóżkiem.



Pompony wykonane przeze mnie z bibuły, a szydełkowe ozdoby pochodzą z Ikei...

A teraz podziękowania, które należą się Kasi z Twoje Diy - czyli zrób to sam za zainteresowanie się problemem z maszyną oraz dla Alieny, która bezinteresownie pomogła mi rozwiązać ów problem. A spotkałyśmy się tutaj.

Dziękuję Wam dziewczęta!!!